A może jestem Syzyfem, a życie kamieniem
Cierpliwie go pcham, chroniąc przed zawaleniem
Walczę każdego dnia, chociaż ta praca nie ma sensu
Nie zachowuje przecież żadnego balansu.
A może jestem zbyt cierpliwa
Może jestem jeszcze za mało żywa
I stoję po prostu tak zmęczona już walczeniem
O to co nazywam marzeniem.
I zaraz znowu po raz kolejny stoczy się ze skały
Kamień milowy, a jednak taki mały
Nie pozwalający oddychać
Karzący mi po raz kolejny zdychać.
Ale zaraz znowu podejmę starania
Mimo tego odczuwalnego styrania
Nie dam się złamać znowu i będę próbować
Lepiej spróbować - niż potem bezruchu żałować.
0 komentarze:
Prześlij komentarz